piątek, 26 września 2014

Wyjazd z Tbilisi

Jesteśmy jeszcze w Tbilisi. Ale zanim stąd wyjedziemy w góry, musimy kupić gaz. Sklepy są czynne od 10 rano. Czekamy po śniadaniu przy samochodzie, który nasz kierowca pucuje i ... dyskretnie naprawia. Wsiadamy, jedziemy na główną ulicę, gdzie obok siebie jest co najmniej 7 sklepów sportowych.
W pobliżu znajdujemy ryneczek z warzywami, kupujemy pomidory i cebulę. Wszystko pachnie inaczej niż w Polsce, warzywa są nagrzane słońcem.



Niestety nie udaje nam się kupić gazu. Co robić? Z forum internetowego wiemy, że jeszcze można spróbować w Carrefourze. Jedziemy tam, kupujemy kilka butli z gazem i niestety nową maszynkę. Butle nie pasowały do naszych, przywiezionych z Polski. Cóż, trzeba dźwigać.
I jedziemy, w samochodzie ciasno, gorąco, cały czas piszczy kontrolka oleju. Ale dojedziemy! Chyba...


Zmieniamy oponę. Na mniej łysą:)
Jedziemy bardzo długo, przysypiamy, ze strachem patrzymy na coraz wyższe góry i samochód. Na szczęście zmieniamy samochód i kierowcę (Revaz). I się zaczęło!
Teraz to dopiero jazda bez trzymanki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz