niedziela, 2 listopada 2014

Żmudne podejście po czarnych łupkach Atsunty

Zaczyna się podejście po słynnych łupkach. Jestem już zmęczona, za nami wiele godzin marszu, przed nami jeszcze więcej...



Czytałam o tym ostatnim podejściu na ciekawym blogu, łupki się już nie sypią, jest całkiem widoczna ścieżka. Ale jakie to podejście jest żmudne! Się idzie i idzie...


Zieleń się skończyła, jest coraz bardziej szaro. Pomarańczowy namiot jest tylko kropką. Często odpoczywamy, zajadamy nawet kanapeczki z chrupkiego chleba, sera i cebuli, smakują bardzo! Spotykamy Polkę i Rosjanina, głodnych. Częstuję ich kabanosem, niestety nasza Polka jest wegetarianką! Rosjanin zjada z apetytem. Do najbliższego "sklepu" mają dwa dni ostrego marszu.


Jest już coraz bliżej do przełęczy. Maciek, Zbyszek i Andrzej pewnie rozpoczęli już schodzenie. Słońce już się schowało, zaczęły nachodzic chmury.


Po wielu godzinach zdobyłam Atsuntę! 3431 m n.p.m.
Duży wysiłek, powietrze rzadsze niż normalnie, oddycha się inaczej, trudniej, człowiek się szybciej męczy. Jest już po 19 - tej. Zrzucam plecak i klap na ziemię. Piotr, ja i Grześ pozujemy do zdjęcia, które robi Wojtek. Chwila dla fotoreportera i schodzimy, jest już coraz później i zimniej. Czy zdążymy przed nocą do bazy?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz