sobota, 4 października 2014

Obiad w Dartlo

Dartlo, to przepiękna stara wioseczka, przecudnie położona w dolinie, wśród rzek, na wysokości 2300 m n.p.m.


Najpierw przeszliśmy przez solidny most na rzece, później małą wąską kładką nad szerokim strumieniem.


A konie? Najprościej - przez wodę. Kilka dni później my też tak będziemy przechodzić. Kilkanaście razy!


Zaraz po zejściu z kładki, widzimy chatę, na której znajduje się napis CAFE. Tutaj decydujemy się  zjeść obiad - pyszną zupę i chinkali. Pierożki chinkali są takie smaczne.
Tutaj są z jagnięciną.
Uwaga do podróżników, wędrowców takich jak my. W Tuszetii wieprzowina jest zakazana.
Z mięs spożywa się głównie baraninę.Tradycyjnie Tuszeci trudnią się wypasem owiec. Będziemy spotykać całe stada owiec. I pilnujących je psów pasterskich!
A nasze zapasy to przede wszystkim suszona kiełbasa żywiecka i kabanosy z wieprzowiny! Ale tutaj NIE ma sklepów, zostały w Tbilisi, za nami. Jedzenie warto więc wziąć z Polski. Ja, niestety, ograniczając wagę mojego plecaka, wzięłam za mało i nie miałam gdzie dokupić, na co liczyłam. Kanapki z pieczywem chrupkim z serem żółtym, pasztetem i cebulą smakują wtedy jak wykwintne danie w najlepszej restauracji. Dzięki Wojtku:)


Gdy kończymy obiad, wkraczają nasi znajomi wojacy. Zmęczeni, szli okrężną drogą.
My jeszcze chwilę odpoczywamy po obiedzie. Mamy trochę czasu by przyjrzeć się w jaki sposób budowane są domy. Równiuteńko jeden na drugi, warstwami kładzione są ciemne, charakterystyczne dla Kaukazu łupki z okolicznych skał. Takie ściany mają trochę przewiewu, ale od środka zwykle wiesza się kilimy z owczej wełny. Jest trochę cieplej i przytulniej.


W Dartlo jest też hotel, ale nie korzystamy. Jest środek dnia, mamy dużo siły, chcemy iść dalej. Do Tchesho.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz