niedziela, 21 czerwca 2015

Kolacja w ...hotelu, Wojtek bohaterem wieczoru.

Zeszliśmy z przełęczy wieczorem, ja na miękkich nogach. Dwie przełęcze (2900m każda, góra dół, góra dół) w ciągu jednego dnia! Droga była długa i monotonna.
Szłam z Grzesiem, a chłopcy przed nami. Dobrze, bo jak doszliśmy, zostaliśmy poczęstowani winem, które udało się chłopakom kupic w pobliskiej wiosce Khakhmati. Niedużo, każdy dostał po łyku, a częstowaliśmy także Polaków, którzy wcześniej podarowali chłopakom arbuzy.

fot. Wejście do Khakmati. Wioska, to kilka zabudowań w dół od drogi, ale pierwsza siedziba ludzka od wielu dni.

Chwila odpoczynku, jakaś zupka na szybkowarku i my z Grzesiem jedziemy samochodem
z ludźmi z Krakowa, szczęśliwie, szukac noclegu, a pozostali idą 6 kilometrów piechotą.


Hotel. Taka prosta nazwa, ale lekko myląca. To raczej jest gospodarstwo agroturystyczne czy schronisko górskie, z kilkoma pokojami, z możliwością spania na materacach, na podłodze. Położone na wzgórzu, wkomponowane w nie zabudowaniami. Każdy ma łożko z czystą pościelą. Można się wykąpac, choc łazienka jest tylko jedna, cieszymy się. Zamówiliśmy też kolację. Jedzenie, to dużo warzyw, pod różnymi postaciami, pietruszka do wszystkiego, którą się je w całości, pogryzając inne warzywa! Odprężenie...

fot. Podwórko naszego hotelu, rano robimy naprędce pranie. Schnie szybko.

Przez kurnik, schodkami z podwórka, wchodziło się na drogę, która wiodła do jeszcze jednego domu. Tam, w wiacie, wśród ziół, gospodarze podawali nam jedzenie. To tam miało miejsce zdarzenie, które pokrzyżowało nasze późniejsze plany. Zaś bohaterem wieczoru został Wojtek.

fot. Za plecami naszych gospodarzy miejsce naszej kolacji, stamtąd w nocy dzwoniłam do mojego męża. Był zdziwiony, że śpię w hotelu, więc wspólnie tłumaczyliśmy mu, jak wygląda ten hotel:)

Pokoje wyglądają bardzo dobrze, jest czysto, schludnie, w łazience woda gorąca, po podgrzaniu w piecu na drewno (sama paliłam). Jest też izba folkloru gruzińskiego. To tutaj kupiłam sparpetki dla moich dziewczynek w piękne wzory i kolory,  z wełny tutejszych owiec. Nie gryzące!

fot. Ksiażki w tym pokoju, napisane po gruzińsku i po rosyjsku. Znaleźlismy książki matematyczne! Czuliśmy się jak w domu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz