poniedziałek, 26 stycznia 2015

Piętnaście razy przechodzimy przez rzekę

Budzi nas deszczyk szeleszczący na namiocie. Moja myśl biegnie do mojego, tak licznie zrobionego dzień wcześniej prania. Jak ja to wszystko spakuję? Ile to będzie ważyć? I kiedy wyschnie? Dobrze mi tak! Ale nie martwmy się na zapas:) W końcu wieczór był miły, przy ognisku, taki relaks... Długo jednak nie siedzieliśmy, zrobiło się zimno, byliśmy zmęczeni, a ognisko malutkie, szkoda drewna, trzeba zostawić dla innych. Zwijamy obozowisko, deszcz przestaje padać. Pakuję wszystkie mokre ciuchy do worka, ten do plecaka i już.

 Dziś będziemy iść dalej doliną, cały czas w górę. Podejście około 400 metrów. Od studentów krakowskich  i z bloga czytanego w Polsce, wiedzieliśmy, że będziemy przekraczać rzekę piętnaście razy. Zastanawialiśmy się, czy rzeczywiście aż tyle razy. Pożyjemy, zobaczymy:)


Przechodzimy przez gospodarstwo pasterza. Wita się z nami staruszka. Ciekawa jestem jak ona tutaj dotarła? Pokazuje nam drogę, wspinamy się. Łapie nas deszcz i ....sprawdzian dla nas. Kto szybciej wyjmie kurtkę z plecaka, założy ją i jeszcze osłoni plecak specjalnym workiem? Nawet dobry sprawdzian. W tym roku dokupiłam kilka ubrań, testuję ich skutecznośc. Najważniejszy zakup to kurtka przeciwdeszczowa Regatta. Krople wody spływają z niej, po zdjęciu i strzepnięciu bardzo szybko wysycha. Nie testowałam jej na długim deszczu, na szczęście taki nie padał.


Zaczynamy zabawę z wodą. Bywa różnie. Raz wesoło, raz poważnie (szczególnie gdy idąc samotnie, jak Andrzej, znajduje się odciśniętą świeżo łapę niedźwiedzia!), raz w butach, raz w sandałach, innym razem  na boso... Spotykamy też grupę Francuzów, prowadzoną przez gruzińskiego przewodnika. To starsi ludzie, bez żadnego bagażu. Chwilę rozmawiamy, pytam ile jeszcze razy mamy zdejmować buty, by przejść przez strumień. Oni na to, że wcale. Dziwimy się. Pokazują nam specjalne ubrania do przechodzenia po wodzie, trudno nam uwierzyć w ich właściwości. Wysnuwamy koncepcję, że przewodnik zna takie wąziutkie przejścia, że udaje im się przejść suchą nogą. Ubrania mają przecież takie same jak my:)


Tutaj testuję moje  nowe buty, poprzednie rozpadły sie po wielu latach noszenia, rok temu na Ukrainie, w Gorganach. Wróciłam wtedy w sandałach do domu. Te kupiłam, oczywiście wcześniej zebrałam wywiad, jeszcze we wrześniu, zaraz po wakacjach, skórzane, porządne Meindle Test wypadł pomyślnie. Żadnych odcisków, odparzeń. Świetne. Polecam.


I nie przeciekają!


Każdy z nas próbuje znaleźć najlepsze miejsce do przekroczenia rzeki. Różnie to wychodzi. Zdejmowanie i zakładanie butów, zmiana na sandały bardzo spowalnia tempo marszu. Trzeba za każdym razem zdjąć plecak, który waży ponad 17 kg. Z kolei nie zawsze da się przeskoczyć szcześliwie na drugi brzeg po kamieniach. Paru z nas ma mokre buty, bo nalało się górą! Ale ten dzień bardzo mi się podobał. Uwielbiam wodę:)


Zrobiło się ciepło. Przed nami dobre miejsce na dłuższy odpoczynek, zjedzenie czegoś ciepłego, wysuszenie ubrań i butów. Można byłoby tutaj rozbić namioty, ale jest za wczesna pora. Pójdziemy dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz